top of page

Anegdota

W roku 1981, gdy byliśmy pierwszoklasistami,

uczniowie rok starsi postanowili subtelnie pokazać nam

nasze miejsce w szkolnej hierarchii, wrzucając  do sali historycznej kota.

W czasie lekcji oczywiście. Pani Profesor uśmiechnęła się

lekko i kontynuowała wykład. Kot obszedł całą salę, wspiął się

na każdy stolik i na koniec usiadł w podłodze,

vis a vis profesorskiej katedry.

Owinął przednie łapki ogonem i zaczął słuchać z uwag.

Przechylał łepek, mrugał oczami z przejęcia, słowem wykonał doskonałą kocią parodię pilnego ucznia.

Peli brew nie drgnęła.

Tym, którzy nie znają kocich obyczajów,

wyjaśniam – przeciętny człowiek w starciu

z byle mruczkiem nie ma szans.

Trzeba mieć silną osobowość i belferski talent,

by okiełznać takiego ucznia. Z nami poszło Jej dużo łatwiej.

Od tamtej kociej lekcji darzę Panią Profesor sympatią i szacunkiem.

I nie zmienia tego fakt, że nigdy już Jej tego nie powiem.

Katarzyna Filipiak – absolwentka III LO
bottom of page